środa, 28 sierpnia 2013

Osiem, czyli epilog.

Tyle godzin spędzonych na rozmowach, nasze plany, nadal boli, te słodkie, gorzkie słowa, w nas zostały, los ugodził, prosto w serce został wbity sztylet.. 

Patrzysz w jej czekoladowe oczy i myślisz o tym, jak bardzo przypominają ci tęczówki Krzyśka. Patrzysz jak zarzuca swoją kitkę na plecy i uświadamiasz sobie, że robisz tak samo. Słuchasz z jakim przejęciem opowiada o Jasiu z przedszkola i o tym, że go nie lubi, bo zawsze zabiera jej ulubionego misia i wiesz, że marudzenie odziedziczyła po tobie. Śmiejesz się, kiedy ciężko wzdycha narzekając na wczesne wstawanie, bo wiesz, że tak samo jak tatuś uwielbia długo spać. Twoje serce krwawi, kiedy Tosia mówi, że chciałaby mieć cię teraz obok. Że chciałaby, abyś to ty odprowadzała ją do przedszkola i czytała bajki na dobranoc. Że z tobą fajniej oglądało się mecze tatusia i nawet lody pistacjowe były lepsze. Ze łzami w oczach ponownie tłumaczysz jej, że tak nie może być, że teraz to niemożliwe. Tłumaczysz, że musi być grzeczna, że wakacje spędzicie razem, że będziecie kąpać się w morzu i bawić na plaży, ale na razie musi mieszkać z tatusiem w Kielcach. A ona patrzy na ciebie smutnym wzrokiem, który cię dobija i mówi, że to wszystko rozumie, a ta nowa mama jest całkiem fajna. I nawet tata ma dla niej teraz więcej czasu i często jeżdżą do wujka Dzidziusia, i razem bawią się w ratowanie księżniczki. A już niedługo będą wakacje i już niedługo znów będziecie razem. Nie wytrzymujesz. Po twoich policzkach płyną łzy.
-Mamusiu nie płacz, wszystko będzie dobrze -cmoka do kamerki komputerowej. Na twojej twarzy pojawił się nikły uśmiech, a w tym momencie do pokoju wszedł Krzysiek.
-Myszko, kończ już i zmykaj się przebierać -pogłaskał córkę po włosach i na chwilę zatrzymał swój wzrok na tobie. Spuściłaś głowę.
-Tata, daj mi jeszcze chwilkę pogadać -spojrzała błagalnie na Lijka.
-Tosia, chyba nie chcesz spóźnić się na mecz taty -w drzwiach stanęła Ula krzyżując ręce na piersiach i opierając się o futrynę. Poczułaś ukłucie w sercu widząc zaokrąglony brzuszek ciążowy nowej partnerki rozgrywającego. Mała zaprzecza ruchem głowy, żegna się z tobą i zeskakuje z fotela.
-Powodzenia na meczu -mówisz patrząc na Krzyśka, jednak on nie obdarza cię spojrzeniem, rzuca tylko oschłe dziękuje i szybko się rozłącza.
Wzdychasz ciężko i próbujesz tamować swoje łzy. Nie jest ci przykro. Jesteś zła, że ty straciłaś wszystko, a on jeszcze zyskał. Jest szczęśliwy u boku klubowej pani fotograf, ma przy sobie córkę i syna w drodze oraz jest spełnionym sportowcem. Ty wciąż cierpisz i rozpamiętujesz to, co się stało.
Wstajesz z fotela i kierujesz swoje kroki do łazienki. Wskakujesz pod prysznic i pozwalasz, aby gorąca woda parzyła twoje ciało. Przymykasz oczy i wyobrażasz sobie, co by było gdybyś nigdy nie spotkała Kubiaka. Nadal byłabyś szczęśliwą żoną u boku kochającego mężczyzny ? Nadal grałabyś w Dąbrowie prezentując znakomity poziom ? Nadal żyłabyś w rozjazdach między śląskim, a świętokrzyskim, czy może przeprowadziłabyś się do Kielc ? A może teraz to ty nosiłabyś pod sercem WASZEGO synka. Jednak wiesz, że czasu nie da się cofnąć i niesamowicie cierpisz z tego powodu. Wiesz, że na własne życzenie pozbawiłaś się szansy na szczęśliwe życie, a Krzysiek już nigdy nie będzie twój. Cierpisz, ale wiesz, że musisz żyć dalej i walczyć o swoje szczęście.
Wychodzisz spod prysznica i dokładnie wycierasz ciało aksamitnym ręcznikiem, po czym wmasowujesz w nie ślicznie pachnący czekoladowy balsam. Suszysz i prostujesz włosy, po czym robisz delikatny makijaż. Ubierasz czarne szorty koszulkę  reprezentacyjną z trzynastką na plecach oraz nazwiskiem Kubiak. Na nogi wsuwasz kremowe Conversy i wychodzisz z mieszkania następnie je szczelnie zamykając. Wychodzisz na zewnątrz, a intensywne promienie słoneczne przyjemnie ogrzewają twoje ciało. Wsiadasz w samochód i ruszasz w kierunku hali, na której ma się odbyć towarzyski mecz pomiędzy reprezentacją Włoch i Polski. Pomimo  tego, że do spotkania zostały jeszcze dwie godziny wolałaś wyjechać wcześniej, gdyż nie znasz jeszcze zbyt dokładnie Italii. Mieszkasz tutaj od rozwodu, czyli okrągłe trzy miesiące. Tuż po rozprawie pojechałaś do Mileny, odebrałaś klucze od jej starego mieszkania, po czym spakowałaś rzeczy, wsiadłaś w samolot i postanowiłaś zacząć od nowa. W Polsce już nic cię nie trzymało, wierzyłaś, że tutaj będzie łatwiej zapomnieć. Pomyliłaś się, ale uparcie wierzysz, że dasz radę. Podpisałaś kontrakt z włoskim Acqua Paradiso Busnago, więc zaraz po zakończeniu rehabilitacji wracasz do gry.
Po ponad godzinie krążenia po mieście w końcu docierasz pod halę. Po kilku minutach siedzisz już na trybunach i cierpliwie czekasz na wejście zawodników. Za chwilę słyszysz głośne okrzyki kibiców, podnosisz głowę znad telefonu i widzisz wbiegających na boisko graczy obu drużyn. Obserwujesz ich rozgrzewkę starając się ominąć zawodnika z numerem trzynastym. Niestety ci się nie udaje i wbijasz swoje spojrzenie właśnie w niego. Zmienił się. Jego zarost jest o wiele większy, włosy chyba trochę przydługie, a na jego ustach nie gości już uśmiech. Ewidentnie widać, że nie jest szczęśliwy, co wcale cię nie dziwi. Od Mileny wiesz, że jego małżeństwo okazało się kompletnym niewypałem i już dwóch miesiącach jego żona wniosła pozew o rozwód. Wiesz również, że chciał się z tobą skontaktować, jednak nie wiedział gdzie cię szukać.
Mecz od początku był bardzo zacięty. Drużyny szły łeb w łeb, a po każdym z zawodników było widać, że nie odpuści. Tylko jeden z nich był jakoś dziwnie nieobecny, niezbyt aktywny. Tak, to Polak z nazwiskiem Kubiak na plecach. Kiedy po kilku zepsutych przez niego akcjach Włosi osiągnęli czteropunktowe prowadzenie Andrea od razu dokonał zmiany i na plac gry wszedł Winiarski. Michał zszedł z boiska ze spuszczoną głową od razu kierując się do kwadratu, po czym skupił się na obserwowaniu gry kolegów. Natomiast ty nie mogłaś oderwać od niego wzroku, a on jakby czując na sobie czyjeś spojrzenie zacząć nerwowo rozglądać się po hali. I, niestety, natrafił wzrokiem na ciebie. Wbił w ciebie przeszywające spojrzenie, a ty wstałaś z miejsca. Chciałaś do niego pobiec, powiedzieć mu, jak bardzo ci go brakuje, jak bardzo tęsknisz. Jednak nagle pojawił się w tobie jakiś hamulec, zatrzymałaś się. Odwróciłaś się napięcie i wyszłaś z hali. Przypomniałaś sobie słowa, jakie przyjmujący wypowiedział po pijaku do swojego przyjaciela - Łasko, a on przekazał je tobie. Kubiak powiedział, że gdyby miał się teraz znów z tobą spotkać i porozmawiać, po tym jak ty go zostawiłaś i wróciłaś do męża, to byłby dla niego upadek, a on jest zbyt wielki, by upaść. Pomyślałaś, że gdybyś teraz do niego podeszła i powiedziała co czujesz to byłoby dla ciebie upokorzenie, upadek. A przecież ty jesteś zbyt wielka, by upaść. Oboje tacy jesteście. Zbyt wielcy, by upaść. 
__________________
W taki oto sposób kończymy historię Judyty. 
Wiem, że niektóre z Was spodziewały się innego zakończenia, ale ja po prostu nie umiałam inaczej postąpić :) Mam nadzieję, że w miarę Wam się ten koniec podoba :) 
Dziękuje Wam za wszystkie wejścia, komentarze, każdą minutę poświęconą  na czytanie moich wypocin ;)
Proszę, aby każda, która czytała zostawiła po sobie komentarz. Chcę po prostu wiedzieć ile naprawdę Was tu było :)
Hmm.. Nie wiem co jeszcze mam napisać, więc po prostu DZIĘKUJĘ ;*
Teraz widzimy się już tylko na znokautowanych :) 
I ostatni raz tutaj napiszę : 
Pozdrawiam ;*

czwartek, 15 sierpnia 2013

Siedem.

Teraz wiem, pozostał nam już tylko niesmak po tych kłamstwach ukrytych w dyskretnych gestach. 

Miesiąc. Dokładnie miesiąc minął odkąd wyprowadziłaś się z Kielc, a równocześnie zerwałaś kontakt z Michałem. Obiecałaś Krzyśkowi, że przestaniesz się z nim kontaktować, zlekceważysz wiadomości od niego i wszelkie próby kontaktu. Obietnicy dotrzymujesz. Zmieniłaś numer, przestałaś jeździć na mecze oraz starasz się o nim zapomnieć. Mimo wszystko nic nie wygląda tak jak wcześniej. Oglądanie PlusLigii nie sprawia już takiej przyjemności, ponieważ widząc jego twarz na ekranie lub słysząc nazwisko Kubiak padające z ust komentatorów przechodzą cię dreszcze, a oczy zachodzą łzami. Maleńka,  które, jak na złość, często słyszysz od męża wciąż przypomina ci o nim. Orzechowa czekolada i czerwone wino przypomina ci o wieczorze spędzonym z Michałem na opuszczonym moście. Twoje małżeństwo również nie przypomina tego sprzed kilku miesięcy. On nie potrafi ci zaufać, a ty nie potrafisz spojrzeć na niego tak jak wcześniej. Wasze rozmowy ograniczają się do błahych tematów lub kończą się kłótnią. Śpicie osobno, jecie osobno, żyjecie osobno, ale wciąż udajecie, że wszystko da się jeszcze naprawić. Wróciłaś dla Tosi, a czujesz, iż ona również cierpi. I nie potrafisz nic z tym zrobić. Czujesz się tak cholernie bezradna. Twoje życie cię przytłacza.
Kolejny szary dzień rozpoczynasz od mocnej dawki kofeiny wypitej w ciszy siedząc obok męża. Zniechęcona zmieniasz piżamę na czarne rurki, białą bokserkę i szeroką bluzę. Włosy upinasz w wysokiego koka, a tuż przed wyjściem narzucasz na siebie sportową kurtkę i wysokie kozaki, po czym wyruszasz na rehabilitację. Po ponad godzinnej wizycie w gabinecie pana Roberta robisz małe zakupy i wracasz do mieszkania. Opowiadasz Krzyśkowi o wrednej sąsiadce spod trójki, która tym razem ochrzaniła cię o zajęcie ‘jej’ miejsca parkingowego, co on kwituje krótki aha, żegna się z Tośką i wychodzi na trening. Wzdychasz ciężko, włączasz radio, z którego rozbrzmiewa “Kiedy powiem sobie dość”, podśpiewując pod nosem zabierasz się za gotowanie obiadu. Kiedy ulubiona zapiekanka twojego męża jest już gotowa ubierasz córkę i razem wychodzicie na spacer. Po przejściu waszej stałej trasy i krótkim pobycie na placu zabaw wracacie do domu, gdzie czeka już Lijek. Odgrzewasz posiłek, który zjadacie w ciszy niekiedy przerywanej przez Tosię, po czym twój mąż rozsiada się wygodnie na kanapie ze szklaneczką whisky w dłoni, a ty zamykasz się w sypialni z aktualnie czytaną książką. Wieczorem kąpiesz Małą, czytasz jej krótką bajeczkę na dobranoc i całując w główkę szepczesz kolorowych snów księżniczko. Patrzysz z rozczuleniem na jej miarowo unoszącą się klatkę i pozę, którą zawsze przybiera Krzysiek podczas snu, a w duchu błagasz o wehikuł czasu, aby znów było jak kiedyś.
 Ze wszystkich sił chciałaś naprawić to małżeństwo i przywrócić wasze idealne życie, jednak z każdym kolejnym dniem coraz wyraźniej widziałaś, że to nie ma sensu. Krzysiek, któremu podobno tak bardzo na tobie zależało przestał się tobą interesować. Dwoiłaś się i troiłaś, aby on wreszcie dostrzegł ciebie i twoje chęci, jednak nie przynosiło to większego efektu, a jego obojętność wciąż rosła. Coraz częściej nie było go w domu, a Tosia coraz częściej wspominała o niejakiej cioci Uli, którą jest zachwycona. On bawił się w najlepsze udając małżeństwo, a ty płakałaś po kątach z bezradności, którą, w pewnym sensie, sama sobie zaserwowałaś. Bo kto był temu wszystkiemu winny, jak nie ty ? Komu zachciało się nowej znajomości ? Komu zachciało się bliskiej osoby w Dąbrowie ? Komu zachciało się wystawić udane małżeństwo na próbę na rzecz romansu ? Kto uległ urokowi ledwo poznanemu siatkarzowi ? No kto, jak nie ty ? I chociaż dobrze wiesz, że sama zafundowałaś sobie taki los, to nie potrafisz sobie z tym poradzić. Rzeczywistość cię przerosła.
Zwlekasz się niewyspana z łóżka z podpuchniętymi oczami i kierujesz swoje kroki do łazienki. Opierasz dłonie o umywalkę i z pogardą na swoje lustrzane odbicie. Znów nie spałaś pół nocy czekając na powrót Krzyśka z rzekomego wypadu na piwo z kumplami. Wyzuta z jakichkolwiek emocji rozpoczynasz kolejny, nic nieznaczący dzień. Bierzesz gorący prysznic, ubierasz się i wychodzisz z mieszkania. Odpuszczasz sobie śniadanie, aby nie patrzeć na rozanielonego męża. Rezygnujesz z samochodu i powolnym krokiem zmierzasz ku hali. Odbywasz kolejny dzień rehabilitacji podczas której doktor przypomina ci o dzisiejszym meczu Iskiereczki. Już nawet tym przestałaś się przejmować, a w hali pojawiasz się tylko na rehabilitację. Po krótkiej rozmowie z panem Robertem wychodzisz z budynku i ruszasz w drogę powrotną. Wchodząc do klatki coś tchnęło cię, aby zajrzeć do dawno zapomnianej skrzynki pocztowej. Otwierasz ją, a twoim oczom ukazuje się dosyć pokaźna sterta listów, które zgarniasz i wchodzisz do pustego mieszkania. Na stole zastajesz kartkę z informacją, iż twoja córka przebywa z ojcem na hali. Wzdychasz ciężko, a na myśl od razu przychodzi ci niejaka ciocia Ula, która zawsze przebywa na treningach i meczach kieleckich szczypiornistów, i która dziwnym trafem zawsze ma czas oraz chęć, żeby zająć się młodą Lijewską. Ciekawa jesteś w jaki sposób Krzysiek odwdzięcza się młodej pani fotograf za opiekę nad córką. Prychasz i wyrzucasz kartkę do kosza, po czym z kubkiem kawy w ręce siadasz przy stole przeglądając listy. Pośród sterty rachunków i ulotek w oczy rzuca ci się śnieżnobiała koperta z dziwnie znanym ci pismem. Zręcznym ruchem ją rozrywasz i wyjmujesz z niej zaproszenie na ślub. Czujesz ukłucie w sercu czytając, iż ślub Michała Kubiaka i Katarzyny Fąfary odbywa się właśnie dzisiaj. Po twoim policzku spływają łzy, których nawet nie zamierzasz hamować. Czy jest ci przykro ? W pewnym sensie, jednak doskonale wiedziałaś, że w końcu to nastąpi, a nie zrobiłaś nic, aby to zmienić. Walczyłaś o małżeństwo, które w twojej ocenie stoi już na przegranej pozycji, zamiast zawalczyć o mężczyznę, którego naprawdę kochasz. Potrzebowałaś tyle czasu, aby zrozumieć to dopiero teraz, gdy jest już za późno.
Kilka minut przed godziną siedemnastą wstajesz z kanapy i ocierasz płynące łzy. Postanowiłaś, że skoro nie zawalczyłaś o Michała, to zawalczysz o Krzyśka chociażby po to, aby mieć pewność, że zrobiłaś wszystko, by ratować to małżeństwo. W pełni zdeterminowana, ubrana w klubową koszulkę męża wkraczasz na halę i siadasz na ostatnim wolnym krzesełku. Z ogromnym zainteresowaniem przyglądasz się walce pomiędzy szczypiornistom z Kielc i Płocka. W pełno oddajesz się niesamowitej atmosferze panującej na hali, dajesz ponieść się emocjom zapominając o problemach. Wydajesz z siebie dziki okrzyk, kiedy mecz kończy się wynikiem 29:22 na korzyść Kielczan. Uśmiechnięta podchodzisz do band reklamowych i przyglądasz się szalejącemu ze szczęścia Krzyśkowi z córką na rekach po drugiej stronie boiska. Machasz im ręką, jednak żadne z nich tego nie widzi. Próbujesz krzyczeć, lecz to również do nich nie dociera. I wtedy po raz drugi tego dnia nóż zostaje wbity w twoje serce. Do Lijka podchodzi klubowa pani fotograf i z namiętnością wpija się w usta Krzyśka. Ten wplątuje dłoń w jej długie, rude włosy i zachłannie oddaje pocałunki, po czym posyła jej firmowy uśmiech. Tosia bije brawo i przytula swoją ciocię.
Znieważając protesty ochroniarzy i głośne komentarze kibiców wbiegasz na boisko. W przypływie niezwykłej furii masz więcej siły niż Pudzianowski, więc bez problemu odpychasz Lijewskiego od swojej kochanki na kilka metrów, po czym okręcasz sobie jej włosy na ręce i szybkim ruchem uderzasz jej głową o kolano. Biedna nie spodziewając się takiego ataku pada na parkiet tracąc przytomność. Wtem ty podbiegasz do Krzyśka i sprzedajesz mu siarczystego liścia.
-Przepraszam pana, jest pan tym samym Lijewskim, który chciał ratować nasze małżeństwo ?! -wrzeszczysz sprzedając mu kolejne uderzenie.- Który prosił, żebym wróciła do Kielc ?! -twoja dłoń znów ląduje na jego policzku.- Który pragnął szczęścia naszej córki ?! -i znów.- Który kazał zerwać mi kontakt ze znajomymi z Dąbrowy, abym poświęciła się tylko jemu ?!- i po raz kolejny.- To ja latałam za tobą jak pies za suką, robiłam wszystko, żebyś mi wybaczył, starałam się jak głupia,  a ty na boku pierdoliłeś się z tą cizią ?! Do kurwy nędzy, Krzysiek trzeba było mi od razu powiedzieć, że nie chcesz dalej ze mną żyć i oszczędzić mi tego cierpienia ! -tym razem ucierpiało jego kolano od mocnego kopnięcia, a po chwili tuż obok ciebie zjawili się ochroniarze.
-Miałaś cierpieć tak samo, jak cierpiałem ja ! -wysyczał Lijewski.
-To wy nie jesteście w separacji ? -wtrącił się zdziwiony Jurecki.
-W jakiej kurwa separacji ?! Nie było żadnej separacji, ale niedługo będzie rozwód ! -krzyknęłaś, kiedy ochroniarze siłą wyprowadzali cię z hali pod bacznym spojrzeniem wszystkich obecnych. W głowie miałaś niesamowity mętlik, a cała nabuzowana byłaś emocjami. Sama nie wiedziałaś co w tym momencie czujesz, jednak przez twoje ciało przemawiała złość. Z trudem ubłagałaś znajomego ochroniarza, aby obyło się bez większych konsekwencji, a kiedy ten wyraził zgodę wybiegłaś z budynku jak poparzona. Wpadłaś do swojego BMW i łamiąc wszystkie możliwe przepisy drogowe dojechałaś do mieszkania. Pakujesz wszystkie swoje rzeczy, po czym kładziesz na stole karteczkę z informacją, iż wrócisz po Tosię. Uśmiechasz się pod nosem uświadamiając sobie, że brzmi to trochę jak groźba, po czym wybiegasz z mieszkania. Pakujesz wszystko do samochodu i ruszasz z piskiem opon. Mkniesz w kierunku Dąbrowy o wiele za szybko krzycząc ze złości. Bo po tym wszystkim już nawet nie jest ci przykro. Chociaż nie. Właściwie jest ci przykro, ale tylko z tego powodu, że tak okrutnie pomyliłaś się w stosunku do swojego męża. Jesteś zła, że tak się przed nim płaszczyłaś, że uwierzyła, iż ci wybaczył, że ryczałaś po nocach, że odpuściłaś walkę o Kubiaka. A kiedy w twojej głowie pojawia się Misiek złość zamienia się w smutek. Bo właśnie teraz on bawi się na swoim weselu. Po twoim policzku spływa pojedyncza łza, jednak szybko ją ocierasz i obiecujesz sobie, że już nigdy nie będziesz płakać przez żadnego faceta.
___________________
Kompletnie inaczej miało to wszystko wyglądać, ale ten rozdział wymknął mi się spod kontroli. 
Już wiem jak zakończę to opowiadanie i myślę, że niektóre z Was będą zawiedzione, ale cóż, stanęło na tym, że epilog będzie wyglądał tak jak planowałam na początku :) 
Aaa ! Ten blog oraz znokautowane uczucia zostały nominowane przez Kibicowe Love do konkursu "Najlepsze Opowiadanie 2013 Roku" (za co serdecznie dziękuje ;*), więc jeśli macie ochotę i uważacie, że któryś z tych blogów zasługuje na wygraną to zachęcam do głosowania tutaj. 
+ Zapraszam na nokaut trzeci :) 

niedziela, 4 sierpnia 2013

Sześć.

Bo kiedy nie ma ciebie niewiele istnieje. Wiem, że tak trzeba, ale kurwa oszaleję teraz.

Budzisz się na kanapie przykryta kocem i opatulona silnymi, męskimi ramionami. Przez chwilę nie kontaktujesz, jednak zaraz przypominasz sobie wczorajszy wieczór i delikatnie się uśmiechasz. Zadzierasz lekko głowę do góry i widzisz słodką twarz Miśka. Poczochrane włosy, kilkudniowy zarost i niewinny wyraz twarzy niezwykle cię rozczulają. Przymykasz oczy i widzisz jego cudowny uśmiech, przez co kąciki twoich ust również wędrują ku górze. Kiedyś właśnie tak wyobrażałaś sobie swój ideał. Wysoki i dobrze zbudowany szatyn o niebieskich oczach i pięknym uśmiechu. W dodatku odważny,a  zarazem czuły i po uszy w tobie zakochany. Zawsze mijając przystojnych szatynów uruchamiałaś swój seksapil. Potrafiłaś kokietować każdego z nich, aż w końcu ci ulegali. Mogłaś mieć każdego. A później poznałaś Krzyśka i sama nie wiesz kiedy to wszystko tak szybko się potoczyło, że niespełna rok od pierwszego spotkania stanęliście na ślubnym kobiercu. Nigdy nie zastanawiałaś się, czy to właśnie ten jedyny, wymarzony, wyśniony. Nigdy nie miałaś na to czasu, a twoje działania zawsze są spontaniczne, więc wtedy również długo się nie zastanawiałaś. Doskonale pamiętasz, jak w biegu rezerwowaliście salę, kupowaliście obrączki i przyśpieszaliście nauki przedmałżeńskie. Pamiętasz, jak wszyscy wokół pytali, czy jesteście tego pewni, czy nie warto jeszcze poczekać, czy nie lepiej zorganizować wszystko w spokoju. Pamiętasz jak lamentowała twoja mama, gdy nie reagowałaś na prośby o przełożenie ślubu i dokładne przemyślenie tej decyzji. Ty jednak wiedziałaś swoje i nie miałaś zamiaru słuchać nikogo innego. Krzysiek podobnie. Wszyscy byli zaskoczeni, kiedy po ślubie zamieszkaliście osobno. Pamiętasz jak miałaś ochotę rozszarpać swoje wredne ciotki, kiedy obstawiały ile przetrwa to małżeństwo. Na złość wszystkim wiodło wam się idealnie, dopóki nie poznałaś Kubiaka, a Lijek nie zaczął się oddalać. Teraz zastanawiasz się, czy twoja mama aby na pewno nie miała racji mówiąc, że ta decyzja nie jest przemyślana. Że jeszcze będziesz tego żałować. Ale czy tego żałujesz ? Nie wiesz. Nie wiesz czy jeszcze go kochasz. Nie wiesz czy jesteś w stanie nadal z nim żyć. Kubiak namącił ci w głowie i teraz sama nie wiesz, czego chcesz. Wiesz tylko, że musisz dążyć do szczęścia swojej córki, a to szczęście może dać jej kochająca się rodzina. Wiesz, że musisz spróbować, ale jednocześnie zdajesz sobie sprawę, że to będzie cholernie trudne, bo nie potrafisz uwolnić się od Michała. Kręci cię, jednak wciąż wmawiasz sobie, iż to tylko seks. Próbujesz utwierdzić się w przekonaniu, że nic do niego nie czujesz. Ale jak wytłumaczyć to, że tak dobrze jest ci w jego towarzystwie ? Że w jego ramionach czujesz się bezpieczniej niż w ramionach męża ? Że uwielbisz jego pociągające spojrzenie, a jego cudowny uśmiech dodaje ci sił ? Uwielbiasz na niego patrzeć, przeżywać z nim chwile uniesienia, słuchać słodkiego, zachrypniętego głosu. Najchętniej zamknęłabyś go w jakimś pomieszczeniu, aby mieć go tylko i wyłącznie dla siebie. Jednak wiesz, że tak nie można. Że on ma swoje życie, siatkówkę, a przede wszystkim narzeczoną i nie poświęci kilkuletniego związku dla ciebie, bo zwyczajnie nic do ciebie nie czuje. Tak ci się przynajmniej wydaje. Czy cię to boli ? Owszem, właśnie poczułaś, że to zabolało cię bardziej, aniżeli upadek na glebę twojego małżeństwa, którego nie potrafisz z powrotem postawić do pionu. Jesteś zła, bo czujesz się bezsilna, a doskonale wiesz, że nie powinno tak być. Nienawidzisz tego uczucia, ale równocześnie nie potrafisz sobie z nim poradzić. Ty - silna kobieta o wrednym charakterze zostałaś złamana własną niemocą. 
Ocierasz pojedyńczą łzę spływającą po twoim policzku i delikatnie uwalniasz się z objęć Michała, po czym kierujesz się do łazienki. Bierzesz szybki prysznic, ubierasz szare dresy i luźną koszulkę, a włosy wiążesz w kitkę, po czym udajesz się do kuchni. Rozglądasz się po pomieszczeniu i stwierdzasz, że nie masz nawet z czego zrobić śniadania. Zrezygnowana ubierasz kurtkę i buty, chwytasz portfel, po czym po cichu wychodzisz z mieszkania. W małym sklepiku na rogu kupujesz kilka potrzebnych produktów, po czym wracasz do mieszkania i przygotowujesz jajecznicę podśpiewując next to me lecącą w radiu. Stoisz tyłem do drzwi wyjmując talerze, kiedy czujesz czyiś oddech na szyi i ręce na biodrach. Uśmiechasz się, lekko odwracając głowę, po czym obdarowujesz Michała całusem w policzek.
-Dzień dobry śpiochu -śmiejesz się nakładając jajecznicę na talerze.
-Po takim poranku musi być dobry -uśmiecha się i razem zasiadacie do stołu. Jecie w ciszy ukradkiem przyglądając się drugiemu. Napawasz się jego krótkim spojrzeniem utwierdzając się w przekonaniu, że nie chcesz, aby wychodził. Wolałabyś, żeby został z tobą na cały dzień. Tydzień. Miesiąc. Rok. Życie. Karcisz się jednak w myślach, bo przecież to niemożliwe, żebyś się w nim zakochała.
-Jakie plany na dziś ? -odzywa się w końcu Michał.
-Rehabilitacja i błogi opierdaling. Przyłączysz się ? -uśmiechasz się zalotnie, a przyjmujący kiwa przecząco głową, przez co czujesz się lekko rozczarowana.
-Dzisiaj jadę wybrać garnitur.
-Garnitur ? -mrużysz oczy i patrzysz na niego zdziwiona.
-Owszem. Za niecały miesiąc ślub, a Kasia denerwuje się, że wszystko jest jeszcze w proszku -wywraca oczami, po czym promiennie się uśmiecha.
-Ślub -jęknęłaś przeciągle wbijając wzrok w blat stołu. Zabolało ? Owszem, bardzo. Ukucie z lewej strony klatki piersiowej potwierdziło twoje szczere uczucie wobec przyjmującego. A jego radość na wspomnienie o ślubie potwierdziło jego brak uczucia wobec ciebie. Twoje oczy robią się szklące, a w gardle wyrasta ogromna gula. Kubiak wstaje z krzesła i staje za tobą oplatając szyję rękoma. Czujesz jego oddech na karku i wzdychasz głęboko, aby za chwilę nie rozkleić się jeszcze bardziej.
-Przecież wiesz, że my nie możemy być razem -szepce wprost do twojego ucha lekko przygryzając jego płatek. Doskonale o tym wiesz, dlatego tak cholernie przez to cierpisz. Może to nie jest wielka miłość z fajerwerkami, ale będąc w jego towarzystwie serce mocniej ci bije. W pewnym sensie już nie potrafisz bez niego żyć, ale wiesz, że stopniowo musisz się tego nauczyć. Bo jego za chwilę nie będzie. A na pewno nie przy tobie i nie dla ciebie.
Misiek subtelnie całuje twoją szyję powoli krocząc w kierunku kanapy. Siada na niej, po czym sadza cię okrakiem na swoich biodrach i ponownie składa pocałunki na twojej szyi i obojczyku. Odchylasz głowę w tył mrucząc cicho, czym dajesz mu satysfakcję. Zdejmuje twoją koszulkę i stanik, po czym pieści twoje piersi i zostawia na nich mokre ślady swoich ust. Taką samą dróżkę wyznacza od piersi do bioder, a po chwili zostajesz w samej bieliźnie. Wpijasz się w jego malinowe usta i drażniąc językiem jego podniebienie pozbywasz go koszulki. Błądzisz rękoma po jego plecach i obcałowujesz nagi tors. Zjeżdżasz ręką w dół i rozpinasz jego spodnie, po czym zdzierasz z niego dolną część garderoby. Wchodzi w ciebie, a ty wydajesz z siebie ciche jęknięcie. Poruszasz biodrami według nadanego przez niego rytmu cichu dysząc. Tulisz się do jego nagiej klatki piersiowej i skradasz krótkie pocałunki. Delektujesz się nim, jak jeszcze nigdy wcześniej. Traktujesz to uniesienie jak ostatnie pożegnanie, a ta myśl zabija cię od środka. Nie chcesz tego, ale wiesz, że musisz. Oboje musicie. Wpijasz się w jego usta i w namiętnym pocałunku przelewasz wszystkie swoje emocje. Opadacie na kanapę i ciężko dysząc wpatrujecie się w swoje oczy. Okrywasz swoje nagie ciało kocem, a twarz chowasz w dłoniach. Masz niesamowity mętlik w głowie, jednak coś w podświadomości podpowiada ci, że dobrze robisz żegnając  się z Kubiakiem. Kiedy muska twoje odkryte ramie emocje się w tobie kłębią, a zamiast krzyczeć z bezradności, ty płaczesz. Odpychasz go od siebie i spuszczasz wzrok.
-Idź już. Skoro i tak mamy się rozstać, zróbmy to teraz -starasz się być twarda, ale twoje oczy zdradzają co czujesz. On też to widzi, jednak nic nie mówiąc ubiera się i ostatni raz muskając twoje wargi szepce ciche będę pamiętał, maleńka, po czym wychodzi. Siedzisz na kanapie jedynie okryta kocem cicho łkając. Jeszcze niedawno nawet nie pomyślałabyś, że to cię tak zaboli.
Znalazłaś w sobie wystarczająco dużo siły, aby pójść na rehabilitację. W gabinecie doktora spędziłaś nieco ponad godzinę, po czym od razu wsiadłaś w samochód i udałaś się w kierunku swojego mieszkania. Wychodzisz z windy i grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczy dochodzisz pod drzwi. Podnosisz głowę i głośno przełykasz ślinę. Naprzeciwko ciebie stoi twój mąż z ogromnym bukietem czerwonych róż, a w wózku spokojnie śpi twoja córeczka. Uśmiechasz się nikle i gestem zapraszasz go do środka. Robisz dwie kawy i razem siadacie na kanapie, na której jeszcze kilka godzin temu żegnałaś się z Michałem.
-Chyba musimy porozmawiać -zaczyna i wbija w ciebie przeszywające spojrzenie.- Pozwól, że najpierw ja wszystko  siebie wyrzucę. Wiem o twoich zdradach. I proszę, nie zaprzeczaj. Może ostatnio zbytnio nam się nie układało i oboje jesteśmy temu winni, ale ja naprawdę chcę to naprawić. Chcę, żeby znów było jak dawniej. Mogłabyś wrócić do Kielc, choć na te kilka miesięcy. Moglibyśmy zacząć od nowa, z czystym kontem dla nas i dla Tosi. Tylko czy ty nadal tego chcesz ? -spojrzał na ciebie oczami przepełnionymi smutkiem i nadzieją, pozbawionymi blasku. Przymknęłaś na chwilę oczy próbując spokojniej sobie to wszystko przeanalizować. Kiwasz głową na znak, że się zgadzasz. Czemu ? Bo właściwie i tak nie masz już nic do stracenia, a teraz możesz już tylko zyskać. I z tak pozytywnym tokiem myślenia zabrałaś się za pakowanie swoich rzeczy przyglądając się ukradkiem szczęśliwemu Krzyśkowi oraz roześmianej buzi Tosi, w międzyczasie czytając krótką wiadomość od Michała to chyba jednak jest miłość. 
______________________
chujowe jak nieszczęście, przepraszam. 
jeszcze jeden lub dwa rozdziały i epilog. wiem, ze miało być dłuższe, ale nie chcę tego przeciągać, bo straci swój urok o ile takowy ma ;) 
mam dwa pomysły na zakończenie. i teraz pytanie : z happyendem czy bez ? 

Zakręcona, dziewczyno uwielbiam Twoje komentarze